Strony

niedziela, 21 września 2014

"This house is our Home" - Andy Biersack x Ashley Purdy OneShot.

Hej. Nie mam pojęcia co napisać, dlatego cieszmy się wszyscy faktem, że jestem taka wspaniała i postanowiłam coś dodać na tego biednego bloga. Sorki, Slenduś, ale jebie od Ciebie biedą na kilometr. Ile to? Cztery miesiące? Ups?
Miłego czytania.Wszyscy zaczęliśmy już kisić się w szkole, więc cieszmy się podwójnie chwilą przerwy. Buźki.
A, no i jeszcze jedno, postaram się dodać coś jeszcze w najbliższym czasie, póki mam wenę, więc piszcie jakie rzeczy chcielibyście tutaj zobaczyć (smutne, kochane, śmieszne, nie wiem, cokolwiek). No i dajcie o sobie znać, jeśli w ogóle tu jesteście, bo mnie to bardzo motywuje, ok? Ok. Papa.



***

"This house is our home".
Andy Biersack x Ashley Purdy.


Andy's POV.

  Odwróciłem głowę, kiedy usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi i jedyne co zobaczyłem, to Ashley trzymający kluczyki od samochodu w jednej ręce, a w drugiej jedną stronę ciężkiego pudła, które razem wlekliśmy do domu. Przesunąłem trochę jeden koniec pudła, żeby było mi chociaż trochę  wygodniej, przez co dostałem tylko zdenerwowane spojrzenie od Ashleya.
- Zostaw to w spokoju. - Wywróciłem oczami i zmarszczyłem nos, unosząc brwi do góry. Zmierzyłem wzrokiem Ashleya od góry do dołu, po czym znów przesunąłem pudełko, uśmiechając się pod nosem. - Andrew Biersack. Przestań.
- Uspokój się. - Zacząłem się śmiać, widząc jego rozzłoszczoną minę. - Zaraz będziemy w środku i się tego pozbędziemy. (Dobra, przyznać się, ile osób myśli, że w tym pudełku są zwłoki?)
Ashley nie odpowiedział mi już ani słowem, tylko uniósł z powrotem pudełko do góry i ruszyliśmy w stronę drzwi od naszego mieszkania. Yup, naszego. Ale to ładnie brzmi. Kiedy już się w nim znaleźliśmy, Ashley odłożył, a raczej rzucił klucze na niewielki stolik przy drzwiach i udał się razem ze mną w stronę sypialni. Po drodze postanowiłem, że jednak lubię się z nim droczyć, więc zabrałem z pudełka jedną rękę, przez co większość ciężaru skupiła się na rękach Asha i poprawiłem swoje włosy, z całych sił walcząc z uśmiechem. 
- Andy, przysięgam, że jeśli zrobisz to jeszcze raz... - Urwał, a kiedy nie mógł wymyślić żadnego dobrego argumentu, spuścił wzrok na pudełko, powodując, że na mojej twarzy mimowolnie pojawił się triumfalny uśmiech.
- Co wtedy, Ashy? - Spytałem najbardziej głupim i cukierkowym tonem, jaki tylko byłem w stanie z siebie wydobyć. Chłopak podniósł wzrok i pokazał mi język, po czym bez żadnego ostrzeżenia ruszył w stronę sypialni. Idiota. To cholerne pudełko ważyło z dwa razy tyle, co ja. Z trudem znaleźliśmy się w pomieszczeniu i dosłownie rzuciliśmy pudełko na podłogę, wzdychając głośno w tym samym momencie. 
- Uff, koniec. - Powiedziałem, po czym rzuciłem się na stare łóżko, które jeszcze dzisiaj miało zostać zastąpione nowym.
- Jaki koniec? Teraz trzeba to poskładać. Zdajesz sobie sprawę, że mi w tym pomożesz? - Spytał Ashley, siadając obok mnie i czochrając ręką moje włosy. Posłałem mu mordercze spojrzenie i od razu je poprawiłem. Podniosłem się z łóżka.
- To chociaż przerwa. Jestem głodny. - Wymamrotałem i już po chwili znalazłem się w kuchni. Wziąłem do ręki słoik z Nutellą, małą łyżkę i wróciłem do pokoju. Ashley kończył właśnie otwierać pudełko, w którym znajdowało się nasze nowe łóżko, rozjebane na milion części. Usiadłem na podłodze obok niego i przysnąłem mu słoik pod samą twarz. - Chcesz trochę?
Chłopak położył swoją dłoń na mojej i odsunął słoik od swojej twarzy, kręcąc przecząco głową. Zaśmiałem się cicho, po czym zmierzyłem wzrokiem instrukcję, którą Ashley trzymał w ręku i prawdopodobnie właśnie czytał. Włożyłem do ust łyżkę pełną Nutelli i zabrałem mu instrukcję, a kiedy spojrzał na mnie i już miał coś powiedzieć, puściłem mu oczko, uśmiechając się w duchu. On jedynie westchnął i uniósł brwi. 
- Co to jest, do diabła? Nie potrzebujemy tego. - Wymamrotałem przez łyżkę w moich ustach i rzuciłem kawałek papieru gdzieś obok siebie. Wziąłem do rąk kilka części łóżka i przyłożyłem je do siebie, kiwając twierdząco głową. Wyjąłem z ust łyżeczkę i spojrzałem na Ashleya, który patrzył na mnie, jakbym oznajmił mu, że kosmici nie istnieją. - No co? Prościzna. Sam dam sobie z tym radę. Idź zrobić coś pożytecznego, a jak wrócisz, ja już z tym skończę. - Powiedziałem stanowczo, po czym wziąłem kilka kolejnych części i zacząłem układać je niczym klocki. Chłopak ani drgnął. Spojrzałem znów na niego i wywróciłem oczami. Walnąłem go delikatnie w ramię i powiedziałem wesołym tonem. - No spadaj.



Ashley's POV.

  Po kilkunastu minutach biegania po okolicy stwierdziłem, że mimo wszystko lepiej będzie, jeśli wrócę do domu i chociaż popatrzę, jak Andy składa nasze łóżko. Wątpię, żeby sam dał sobie z tym radę, ale z drugiej strony doskonale wiem, że kłócenie się z nim nie ma najmniejszego sensu. Wszedłem do domu i od razu ruszyłem do sypialni. Oparłem się o otwarte drzwi, krzyżując ręce na klatce piersiowej. 
- Andy? Czy ty... hm, robisz cokolwiek? - Zapytałem, mierząc wzrokiem Andy'ego leżącego na podłodze z łyżką w ustach. Jakie to typowe. 
- Tweetowałem (tak to się odmienia?) kilka razy, ale nie odpowiadałeś, więc czekam grzecznie na Ciebie, nie widać? - Ledwo go zrozumiałem, jednak i tak zacząłem się cicho śmiać.Wyjąłem z kieszeni telefon i od razu wszedłem na Twittera i przejrzałem tweety od Andy'ego: 

@andybiersack: chłopak kontra łóżko 

@andybiersack: te instrukcje są jak hieroglify

@andybiersack: nienawidzę diy

@andybiersack: @ashleypurdy dlaczego zostawiłeś mnie tu samego?

@andybiersack: @ashleypurdy jeśli kiedykolwiek będziesz mnie potrzebował, leżę pod drewnianym kocem w sypialni

- Jezu... Andy, dlaczego po prostu mnie nie zawołałeś? Byłem kilkanaście metrów od domu, ofiaro. - Zaśmiałem się, po czym złapałem go za rękę i pomogłem mu wydostać się spod drewnianych części, które na nim leżały. Andy usiadł po turecku i wyjął z ust łyżeczkę, po czym wzruszył ramionami. - Chodź, pomogę Ci z tym łóżkiem.
- Ale to jest niemożliwe. - Westchnął, przysuwając się bliżej mnie i kładąc brodę na moim ramieniu. Uniosłem brwi do góry i pocałowałem go w czoło, po czym zastanowiłem się przez chwilę. 
- Albo zrobimy to dzisiaj, albo znów śpisz na kanapie.

Po mniej więcej godzinie zmagania się ze składaniem, łóżko zaczęło nabierać kształtów. Andy zniknął z pokoju, chwilowo zostawiając Ashleya samego, jednak niedługo wrócił z kolejnym słoikiem Nutelli w ręku i z szerokim uśmiechem na twarzy. Kiedy zajął już miejsce obok swojego chłopaka, przysunął mu łyżeczkę pod usta, jednak ten po prostu go zignorował. Andy westchnął, po czym zanurzył palec w Nutelli i włożył go sobie do ust i zaczął go ssać, od razu zwracając uwagę Ashleya. Uśmiechnął się łobuzersko i przeniósł wzrok na łóżko. 

- Mówiłem Ci, że zrobimy to jeszcze dzisiaj. - Powiedziałem, starając się ignorować wcześniejsze zachowanie Andy'ego. 
- Żartujesz? To nawet nie jest połowa, jeszcze dużo przed Tobą. Znaczy... przed nami.
- Andy! Obiecałeś, że mi pomożesz! Poza tym, jeśli tego nie skończymy, to Ty znów będziesz spał na kanapie! 
- No dobra, przecież żartuję, marudo. Nie denerwuj się tak. - Puścił mi oczko, po czym odłożył słoik z Nutellą na szafkę nocną i wyjął z pudełka kilkanaście ostatnich części, które w nim zostały i zerknął na instrukcję, której podobno ani trochę nie potrzebował. I rzeczywiście, kończenie składania łóżka było dla niego zdecydowanie łatwiejsze, niż zaczynanie, bo już po kilkunastu minutach wszystko było prawie gotowe. Został już tylko materac, z którym chyba mieliśmy najwięcej problemów. Wbrew pozorom, targanie go do sypialni i przeciskanie go przez drzwi wcale nie było łatwą rzeczą, a przynajmniej nie dla nas. W końcu, kiedy Andy położył na naszym nowym łóżku świeżą pościel, wszystko zaczęło wyglądać tak jak powinno. Andy zabrał z sypialni pudła i wszystkie inne papiery, mówiąc, że wynosi je na zewnątrz, ale nie słyszałem, żeby chociaż raz otwierał drzwi, więc jestem pewien, że po prostu zostawił je w dużym pokoju. Ja przez ten czas położyłem się na łóżku i przymknąłem oczy. Po chwili poczułem, jak Andy kładzie się obok mnie i przytula się do mnie, więc bez zastanowienia objąłem go ręką i wtuliłem go w siebie jeszcze bardziej. 
- O czym myślisz? - Zapytał, kładąc rękę na mojej klatce piersiowej. 
- O Tobie. Wciąż nie wierzę, że to wszystko się tak ułożyło. Wiesz... Nigdy nie wyobrażałem sobie mieć kogoś takiego jak Ty, być z kimś tak blisko. A teraz? Mam Ciebie i niczego innego nie potrzebuję. Kocham cię, Ands. - Uśmiechnąłem się sam do siebie, nawet nie zwracając uwagi na to, jak bardzo przesłodzone są moje słowa. Andy podniósł głowę i spojrzał w moje oczy, po czym odpowiedział mi uśmiechem i złączył nasze usta w krótkim, słodkim pocałunku.
- Ja Ciebie też kocham, Ashley. Cholernie mocno.

13 komentarzy:

  1. Tekst z drewnianym materacem wygrał życie :D świetne opowiadanie :) bardxo się cieszę, że wróciłaś i już nie mogę doczekać się czegoś nowego ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. To też jest mój ulubiony tekst :D Dziękuję bardzo za te urocze słowa, nawet nie wiesz, ile dla mnie znaczą :)

      Usuń
  3. Co za niespodzianka :)
    Zaczęłam powoli tracić nadzieję, a tu jest coś nowego :)
    Proszę o więcej, te teksty są świetne :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak dawno cie nie bylo :( Ale teraz jestes! :) Jak zawsze swietnie napisane! Genialne ! Mam nadzieje ze jeszcze cos dodasz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano jestem, jestem. Na pewno niedługo coś dodam. Dziękuję!

      Usuń
  5. Ciesze się,że wróciłaś. Opowiadanie, jak zwykle cudowne ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. O tak, to było świetne. Bardzo się cieszę z Twojego powrotu ( w jakże wielkim stylu) i z niecierpliwością czekam na coś nowego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie. Ja też się cieszę, że cały czas ktoś tu zagląda i daje znaki życia. Do następnego! :)

      Usuń
  7. cudowny blog, czekam na więcej ^^
    ~atme

    OdpowiedzUsuń