Strony

sobota, 8 lutego 2014

"Who will save me from myself?" Opowiadanie Andy Biersack x Ashley Purdy. 3.

"Who will save me from myself?"
Andy Biersack x Ashley Purdy.
Part 3 - That dream is my reality.


Ashley's POV.


Kiedy tylko się obudziłem, na dzień dobry przywitał mnie przeszywający ból w okolicy pleców i karku. Leniwie otworzyłem oczy, a kiedy poczułem pod sobą zimną podłogę niemal od razu podskoczyłem do góry, do pozycji siedzącej. Niewiele pamiętałem z ostatniej nocy, w zasadzie to nawet nie miałem bladego pojęcia jak wróciłem do domu i dlaczego kurwa spałem na podłodze w przedpokoju, ale… Ale chyba nawet wolałem nie wiedzieć. Znając moje możliwości, naprawdę wiele mogło dziać się w nocy. Przejechałem dłonią po moim policzku, a kiedy zobaczyłem czarne ślady na mojej dłoni, nieco się zdziwiłem. Podniosłem się i zwinnym krokiem podszedłem do lustra, które wisiało na ścianie kilka metrów ode mnie. Widząc się w lustrze westchnąłem ciężko, jedynie na to było mnie stać. Na całej mojej twarzy znajdowały się czarne ślady rozmazanego makijażu, byłem blady jak ta ściana przede mną, moje usta były sine. Ashley, co Ty znowu nawyprawiałeś? Próbowałem jakoś skojarzyć fakty, bo przyznam szczerze, że jeszcze nigdy aż tak nie urwał mi się film. Dobra, spokojnie. Ostatnie co pamiętam to...
I to był moment, kiedy upadłem na kolana i zacząłem płakać. Jak dziecko. Znowu. Przypomniałem sobie to, co działo się na cmentarzu, przypomniałem sobie Andy’ego.  Zacząłem ciężko oddychać, a mój niegdyś cichy, spokojny płacz przerodził się w bezsilne krzyki. To był Andy… To był mój Andy… Widziałem jego oczy, to musiał być on! Mogłem wmawiać sobie wszystko, ale jego oczy rozpoznam wszędzie, ich nie da się podrobić, ich nie da się wymyślić. Ale z drugiej strony… Mój Andy miał długie włosy, a to 'coś' co widziałem na cmentarzu miało krótkie... Mój Andy nigdy nie miał kolczyka w dolnej wardze. Mój Andy nigdy nie miał tak martwego spojrzenia. Mój Andy nigdy nie był tak dobrze zbudowany, nigdy nie był taki umięśniony. Mój Andy nigdy nie miał żadnego tatuażu, a tamto coś miało wytatuowaną całą rękę. Może rzeczywiście to sobie wmówiłem? Spokojnie, wdech, wydech... Pewnie jakieś głupie dzieciaki robiły sobie ze mnie żarty, a ja jak głupi się na nie nabrałem. A jego oczy? Przecież to zawsze mogły być soczewki. Chyba naprawdę zaczynałem dostrzegać w sobie problem, rzeczywistość powoli mieszała mi się z fikcją, a ja nie potrafiłem odróżnić które jest które.
 Po kilku minutach podniosłem się z podłogi i oparłem się o ścianę. Przejechałem językiem po mojej dolnej wardze, a włosy zaczesałem na tył mojej głowy. Znów nie wiedziałem co robić, znów czułem tą cholerną pustkę. Cholera, czy kiedykolwiek uda mi się od niej uwolnić? Miałem już dość tego, że nieważne jak bardzo się starałem, nie mogłem zacząć normalnie funkcjonować, nie mogłem odpuścić, nie mogłem zapomnieć, to wszystko mnie przytłaczało. Kiedyś wspomnienia wydawały mi się wspaniałą rzeczą, dzięki której mogłem wracać do rzeczy, które już nigdy nie będą takie same, hah, jaki byłem głupi. Wspomnienia zabijają. Zjadają nas powoli, z czasem zmieniając nas jedynie w zlepek komórek. Zabierają z nas tę resztkę człowieczeństwa, którą cudem udało nam się obronić przed atakiem nienawiści. 
 Kiedy po moim policzku spłynęła kolejna pojedyncza łza, szybkim ruchem dłoni ją wytarłem, wydając z siebie cichy jęk. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, po czym wyjąłem z kieszeni mój telefon. Wybrałem numer do nijakiej Ann, która odebrała po zaledwie kilku sygnałach.
- Cześć, Ashley! Jak u Ciebie? Wszystko w porządku? Stało się coś, że dzwonisz tak wcześnie? Chcesz pogadać? – Kiedy Ann już na wstępie zasypała mnie pytaniami, początkowo wywróciłem oczami, jednak na mojej twarzy i tak pojawił się uśmiech. Prawdopodobnie była to jedyna osoba, która tak bardzo się o mnie martwiła. Jedyna osoba, która w ogóle się o mnie martwiła. Ale i tak jej nie ufałem. Ann to psychiatra, to jej praca. – Ashley, jesteś tam?
- Oh, tak. Jestem. Chyba musimy się spotkać. – Powiedziałem oschle, starając się pohamować łzy. No i czemu znowu ryczysz, kretynie? Ja. Pierdole.
- Ashley, Ty płaczesz? Masz jakieś kłopoty? Przyjdź do mnie dzisiaj około 15, dobrze? – Pytania, pytania, pytania. Czemu ta kobieta zadawała tyle pytań?
- Ta. – Wydukałem, kolejny raz ignorując większość jej pytań, po czym od razu się rozłączyłem. Nie wiem, czy dobrze zrobiłem dzwoniąc do Ann. Możliwe, że znów tylko pogorszę sytuację. Pierdolić to. I tak już gorzej niż teraz nigdy nie będzie. Kocham życie. Serio, zero sarkazmu. ZERO.

8 komentarzy:

  1. ojeju... smutno się zrobiło. bardzo żal mi jest Ashley'a..
    zastanawiam się kiedy w końcu ale tak na serio, pojawi się Andy.
    już nie moge się doczekać kolejnego rozdziału..
    kocham tego bloga.
    serio mówię. kocham wszystkie opowiadania o
    Andley'm które się tu pojawiły.
    i życzę Ci powodzenia w prowadzeniu tego bloga!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeej, strasznie dziękuję, naprawdę bardzo motywują mnie Wasze komentarze. Teraz strasznie mnie korci, żeby się wygadać w którym rozdziale pojawi się Ands, haha. Jeszcze raz dziękuję. Pozdrawiam!

      Usuń
    2. czuje sie odrzucona :((

      Usuń
  2. O ja pierdziele... innych słów nie mam XD
    Trochę się porobiło! Ten tajemniczy ktoś cz jak to określił Ash 'coś' jest bardzo ale to bardzo podejrzane :D Jestem ciekawa co się stało tamtej nocy (i mam nadziej, ze niedługo to wyjaśnisz)! Ashley + psyhiatra no zapowiada się ciekawie :)
    Czekam na nexta!
    A tak przy okazji ile planujesz części tego opowiadania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż nie wiem co mam powiedzieć, chyba pozostaje mi tylko podziękować, hah. W następnym rozdziale już kilka rzeczy się wyjaśni, ale nic więcej nie powiem :)
      Około 15. W oryginale jest 15 części, aczkolwiek ja sama po swojemu rozdzielam wszystkie części, bo moim zdaniem oryginalnie są one dość... niekompetentnie podzielone. Ale i tak ostatnio liczyłam, ile mniej więcej będzie części i wychodzi właśnie około 15-16.

      Usuń
    2. No to nie zostaje mi nic innego jak powiedzieć: Zarąbiście czekam na następny :D

      Usuń
  3. kurde jest świetnie, tak jak w komentarzu wyżej już ktoś napisał, napiszę również i ja, kocham tego bloga! :)

    OdpowiedzUsuń